Skip to main content

Hejt w branży beauty

Natalia Sielawa

wielokrotna Mistrzyni USA, instruktor, właścicielka własnej szkoły i marki Lawanails

Natalia Cukrowska

wielokrotna Mistrzyni i sędzia na arenie Światowej, twórca własnych kształtów awangardowych

Wiele się o nim mówi, można go zobaczyć i doświadczyć na wielu forach internetowych. Mamy przyjemność poruszyć ten temat z Natalią Sielawą, wielokrotną mistrzynią stylizacji paznokci USA, instruktorką, właścicielką własnej szkoły i marki Lawanails oraz Natalią Cukrowską, sędzią na arenie światowej, wielokrotną mistrzynią stylizacji paznokci oraz twórczynią kształtów awangardowych. Dzięki temu wywiadowi poznamy odmienne doświadczenia, które być może posłużą za drogowskaz w radzeniu sobie z takimi przeciwnościami losu.

Redakcja: Czy jako stylistka/mistrzyni stylizacji paznokci zaznałaś hejtu?

Natalia Sielawa: Negatywne słowa oraz wąskie spojrzenie na świat są z nami obecne od zawsze. Myślę, że hejt boli bardziej, gdy czujemy potrzebę docenienia oraz uwagi. Do dzisiaj spotykam się z nieprzychylnymi opiniami. Wydaje mi się, że najczęściej biorą się one z małego doświadczenia odbiorców, innego poczucia estetyki oraz kunsztu pracy. „Walka” w branży toczy się pomiędzy stylistami na bardzo wysokim poziomie a stylistami ze słabym warsztatem manualnym. Uważam, jak każdy nauczyciel, że bardzo ważna jest edukacja oraz pokazywanie, co jest właściwe. Prawidłowo wykonana praca nie zawsze zyskuje poparcie obserwatorów.

Natalia Cukrowska: Myślę, że dożyliśmy czasów, w których dosłownie każda osoba doświadczyła go w mniejszym lub większym stopniu. W naszej branży jest to zjawisko porównywalne z zarazą – jedna stylistka pokaże swoją pracę, a kilkadziesiąt innych postanowi udowodnić pod jej postem, że nic nie wie o swojej profesji. Hejtu nie należy jednak mylić z konstruktywnymi, rzeczowymi i kulturalnymi opiniami. Komentarze typu: „Twoje prace są beznadziejne”, „Jesteś słaba”, Ale szpony” zdecydowanie do nich nie należą. Zauważyłam też, niestety, że wraz z ilością sukcesów wzrasta poziom hejtu. Jednego dnia ktoś gratuluje ci osiągnięć, a drugiego obgaduje – o czym zazwyczaj dowiadujesz się przypadkiem.

Redakcja: Czy spotkałaś się z hejtem skierowanym w Twoją stronę od rodziny lub znajomych z branży?

N.S.: Myślę, że jako kobieta, która odniosła sukces, mierzę się z hejtem do dzisiaj. Najbardziej bolało mnie ocenianie przez rodzinę, brak zrozumienia, bolesne słowa wymierzone w moją stronę – chyba najbardziej ugodziły mnie komentarze, że to droga donikąd i powiedzenie, że jestem „głupkiem”. Przede wszystkim czułam wsparcie w mojej mamie, która z każdego mojego sukcesu cieszyła się jak z prezentu. Jednak nie trwało to długo, ponieważ zmarła, gdy miałam 27 lat.

N.C.: Mogłabym wymienić wiele przykładów, kiedy usłyszałam negatywne opinie na swój temat. W pewnym momencie mojego życia stwierdzenia, że jestem gruba, brzydka, a moje prace są słabe i niczego nie potrafię stały się normą. Zauważyłam, że ludzie ochoczo wypisują takie rzeczy w internecie, jednak nikt nie ma odwagi wypowiedzieć takich słów personalnie. Bardzo bym chciała, żebyśmy w branży okazywali sobie więcej wsparcia – doceniali czyjąś pracę, poświęcenie oraz talent. Nie ma to być koło wzajemnej adoracji, a realna motywacja.

Redakcja: Jak myślisz, dlaczego ludzie hejtują?

N.S.: Wszyscy jesteśmy tylko ludźmi – nikt nie jest chodzącym ideałem. Myślę, że czasami za mało w nas empatii, a egoizm i ego przejmują dowodzenie. Sama jako dziecko wiele przeszłam i z pewnością skrzywdziłam wiele osób. Krzywda rodzi krzywdę. Jeśli patrzysz na świat szerzej, jesteś w stanie odpuścić, wybaczyć i iść dalej. Każda gorycz powoduje, że twój statek cumuje, a słowa mają magiczną moc i pozostają w naszym sercu na wiele lat.

N.C.: Ludzie w ten sposób leczą swoje kompleksy i niespełnione ambicje. Wydaje mi się, że często to po prostu niezdrowa zazdrość lub zbyt duża pewność siebie, która często bywa zgubna.

Redakcja: Jak wpłynęło na Ciebie doświadczenie tego zjawiska?

N.S.: Pamiętam pierwszy lincz, hejty od rodziny i przyjaciół – było to bardzo bolesne doświadczenie, zarówno psychicznie, jak i fizycznie. Na tamtym etapie nie rozumiałam, czemu ludzie mnie krzywdzą i byłam osobą, która bardzo potrzebowała docenienia. Mimo osiągnięć, nadal odbierano mnie jako „tipsiarę”, która nic nie potrafi, bo przecież paznokcie teraz robi każdy. Do dziś pamiętam, jak jedna z moich pracownik usłyszała od klientki, która przyszła z dzieckiem, że „jeśli nie będzie się uczyło, to skończy jak ta pani i będzie robić paznokcie”. Nie muszę dodawać, jak bardzo to stwierdzenie nas ugodziło, i jak bardzo było szufladkujące. Do dzisiaj ludzie nie widzą, że w moją wiedzę zainwestowałam niejedno mieszkanie. Obecnie już nawet nie potrzebuję pochwał – im więcej robisz, tym więcej słyszysz krytyki, tak jak powiedziała wcześniej Natalia.

N.C.: Odcisnęło to na mnie ogromne piętno – nieprzespane noce, głodzenie się, a następnie kompulsywne objadanie się i depresja. Ludzie nie mają pojęcia, jak bardzo mogą kogoś skrzywdzić. W pewnym momencie swojej kariery zawodowej całkowicie wycofałam się z internetu i przestałam publikować – wiedziałam, że każdy post niesie ze sobą jeszcze większą ilość negatywnych komentarzy. Poza granicami Polski wygląda do zupełnie inaczej niż na rodzimej arenie – dyskredytacja ze strony koleżanek z branży, które chciałyby udowodnić, że jestem nikim jest ogromna.

Redakcja: Czy według Ciebie granica pomiędzy hejtem a wyrażaniem własnej opinii została przesunięta? Czy obecnie nie jest tak, że nie można nikomu zwrócić uwagi, bo automatycznie zostanie odebrane to jako mowa nienawiści?

N.S.: Myślę, że tak – wiąże się to jednak ze świadomością, że wszystko co chcemy powiedzieć, można zrobić na wiele sposób. Należy zwrócić uwagę na to, że nawet własna negatywna opinia „zachęca” innych do wyrażania swojej negatywnej opinii – psychologia tłumu.

Kiedy zerkniemy na komentarze pod pracą i pierwszy będzie brzmiał: „ale okropne”, to gwarantuję Wam, że kolejne będą głównie negatywne nawet, jeśli praca jest niezła.

Co jest kluczowe w tej naszej dyskusji – bardzo dużo prac jest niskiej jakości i na nie jest jakieś ciche przyzwolenie na zasadzie „uczę się, jestem samoukiem”. To nic nie zmienia. Znam wielu samouków, którzy dzięki skupieniu i upartości robią dobre prace oraz uczniów, którzy po dobrym szkoleniu podstawowym robią dobry manicure. Proste: Albo robisz coś dobrze, albo robisz źle. U mnie nie ma pół środków.

N.C: Po części trochę tak to wygląda. Ale to właśnie ze względu na wspomniany brak pokory. Zauważyłam, że często jedyną obroną staje się stwierdzenie: „bo Ty mnie hejtujesz”. Trzeba pamiętać, że istnieje różnica między zwróceniem komuś na coś uwagi, a rzucaniem w kogoś wyzwiskami. Można komuś powiedzieć: „Dostrzegam pewne błędy techniczne Twojej pracy”, wskazać, jakie dokładnie, doradzić, w jaki sposób je zniwelować. Można również napisać: „ale dramat”, „Nawet, jakby mi zapłacili miliony, to bym nie nosiła takich paznokci”, „Jak Ci nie wstyd chwalić się takimi beznadziejnymi pracami”, „żenada”, „zmień profesje”.

Więcej pokory! Wiadomo, że jeszcze się taki nie urodził, co by wszystkim dogodził, ale według mnie pokora jest w naszym życiu słowem kluczowym.

Redakcja: Dokąd, Twoim zdaniem, zmierza branża? Czy podąża w dobrym kierunku?

N.S.: Ja staram się, żeby tak było (śmiech). Uczę się kilka razy w miesiącu, jak przekazywać wiedzę, co nowego pokazać, jak działają psychologia i marketing, by nauczać uczniów lepiej. Staram się prowadzić tak szkołę, by ci, którzy przyjeżdżają z drugiego końca Polski, czasem świata, wiedzieli po co do mnie przyjechali. Ja mam wpływ na to, co przekazuję w mediach i tworzę zawód na poziomie. U mnie nie przejdą słabe prace. Uważam, że podejście do naszego zawodu jest zbyt błahe i nie podoba mi się otwarcie rynku detalicznego. Jednak nie zmienia to faktu, że tak jest i tego nie zmienię jako jednostka. Więc co mogę zrobić? Uczyć! Ale procesu uczenia kogoś też trzeba się uczyć (śmiech).

NC: Dokąd zmierza? To jest dobre pytanie. No właśnie dokąd zmierza? Obserwuję te procesy zmian od kilkunastu lat, moje refleksje są niestety mało optymistyczne. Uważam, że sytuacja covidova zmieniła kierunek branży diametralnie i pchnęła ją w bardzo złym kierunku nijakości, wzajemnej adoracji zmyślonych sukcesów i totalnej masowości.

Redakcja: Czy obecnie łatwo jest osiągnąć sukces w branży?

N.S.: Czym jest sukces? Czy to pieniążek czy pasja? Dla mnie pasja, więc jeśli to czujesz, i jesteś w tym dobra – uważam, że osiągniesz sukces. Czy to łatwe – to już zależy od Ciebie.

N.C.: Namiastkę sukcesu, który docenią ewentualnie Twoje klientki bardzo łatwo. Prawdziwy sukces niosący uznanie w branży…  BARDZO CIĘŻKO.

Redakcja: Czym dla Ciebie jest sukces?

N.S.: Radością, spełnieniem. Słowami od uczniów: „Natalia obserwuję Cię tyle lat, dziękuję Ci, że jesteś, dziękuję, że Cię mam”. To słowa działające na mnie jak balsam. Wzruszam się. Kolejny sukces, to jak słyszę, że uczeń po moim szkoleniu nie boi się komunikacji z klientem i ma większe ceny. Uzyskał szacunek, widzi gdzie się zagubił. Mój sukces to sukces moich uczniów. Gdy stylista pisze: dziękuje Ci Natalia, dzięki Tobie zostałam Mistrzem Polski, zostałam Instruktorem. To jest moc!

N.C.: Zdecydowanie sięganiem po swoje marzenia, zdobywaniem kolejnych wyznaczonych sobie celów i życie w zgodzie z własnym sumieniem oraz wartościami. Kiedyś sukcesem dla mnie było dostanie propozycji branżowej w Polsce, wygranie mistrzostw czy miły komentarz guru z branży (śmiech). Jednak z czasem w mojej głowie przewartościowało się wiele spraw. Jedno natomiast jest niezmienne – chcę być prawdziwą, chcę by mój sukces był prawdziwy, nienaciągany, nie odpowiednio przedstawiony w SM, ale namacalny, niepodważalny i bezapelacyjny. Pamiętajcie, naciągana historia zawsze dotrze do odbiorcy, który zna jej prawdziwą genezę.

Redakcja: To chyba najlepszy moment, żeby podziękować wszystkim tym, którzy przyczynili się do Waszego sukcesu.

N.S.: Dziękuję moim uczniom, moim pracownikom, mojemu ukochanemu Michałowi i mojej wspaniałej córce. Dziękuję mojemu bratu ciotecznemu – Sebastianowi za to, że zawsze mnie wspierał. Dziękuję również Tobie Natalia, że zainspirowałaś mnie do tej okładki. Cieszę się, że jesteś. Dziękuję Wam, za upublicznienie tego wyjątkowo szczerego i ważnego artykułu. Jesteście wspaniali.

N.C.: Pragnę podziękować każdej osobie, którą spotkałam na swojej drodze, i która osobie „znikąd” dała możliwość, otworzyła te drzwi, które były zamknięte na osoby bez znajomości. Dziękuję ludziom z branży, którzy są w stanie docenić młode, mniej znane talenty i nie boją się dać im szansy na realizację świeżych pomysłów, nawet jeśli czasem są zupełnie odmienne od obowiązujących standardów. Dziękuję za wszelkie możliwości, pomoc, wiarę, ale i odwagę.

Dziękuję Natalii Sielawie za bardzo prawdziwą relację, która wiele mnie nauczyła, nie raz prowadziła za rękę, gdy szłam na oślep, a przede wszystkim zawsze dawała całkowicie bezinteresowne prawdziwe wsparcie.

Redakcja: Dziękujemy za wspaniałą rozmowę. Mamy nadzieję, iż każdy po przeczytaniu tego wywiadu dojdzie do pewnych refleksji. Żywimy nadzieję, że ten projekt będzie początkiem w walce z hejtem.

 

źródło:    Akademia Paznokcia nr 78